Moja siostra jest obrażona na mnie i mamę, ponieważ uważa, że ta ostatnia źle podzieliła pieniądze po sprzedaży mieszkania. Z jakiegoś powodu Anna uważała, że mama powinna przekazać jej większą część otrzymanych środków, podczas gdy mama podzieliła je równo. Teraz siostra się z nami nie kontaktuje

Anna to moja starsza siostra. Od dzieciństwa uważa, że po moim przyjściu na świat zawsze jest na drugim planie, choć to absurd. Wcześniej dostawała wszystko, ale potem rodzice dzielili wszystko między nami po równo. Jednak dla siostry to zawsze było za mało.

Kiedy mama kupowała mi coś, siostra domagała się droższej rzeczy lub większej ilości. Wytłumaczenia, że rodzina nie ma środków, aby spełniać jej kaprysy, były odbierane jako niesprawiedliwość. Anna od razu zaczynała narzekać, że mama i tata bardziej kochają mnie.

Nigdy nie było między nami przyjaźni. Dopóki nie mogłam siostrze odpowiedzieć, szczypała mnie i popychała tak, by rodzice tego nie widzieli. Kiedy płakałam z bólu i złości, robiła minę, jakby nie rozumiała, co się stało.

Gdy dorosłam i zaczęłam się bronić, Anna zawsze obracała sytuację tak, że to ja pierwsza zaczęłam. Obrywało się obu – jednej za prowokacje, drugiej za brak samokontroli. Stałam obrażona w kącie, a siostra płakała, że rodzice jej nie kochają.

Na szczęście mama i tata nie poddawali się manipulacjom siostry. Nigdy nie czułam się pokrzywdzona. Anna jednak zawsze miała pretensje. Nawet przeliczała cukierki w prezentach świątecznych, sprawdzając, czy nie dostałam więcej.

– Tylko Lerkę kochacie! Lepiej oddalibyście mnie od razu do domu dziecka – krzyczała.

Jej zdaniem, zawsze dostawałam wszystko, co najlepsze. Jedyne, co mogło ją zadowolić, to sytuacja, w której dostawała wszystko, a ja nic. Tak było tylko raz – kiedy w siódmej klasie bardzo zaniedbałam naukę i rodzice jako karę zostawili mnie bez prezentu na święta.

To był chyba najlepszy Nowy Rok w życiu Anny. Promieniała szczęściem, jedząc swoje słodycze i przeglądając nową kosmetyczkę. Ale już więcej takiego prezentu jej nie dałam.

Dziś mam dwadzieścia sześć lat, Anna – dwadzieścia dziewięć, ale ona nadal robi to samo, licząc, co kto dostał od rodziców. Teraz to już tylko od mamy. Choć każda z nas ma swoją rodzinę, a Anna jest dwukrotną mamą, dziecięca zazdrość jej nie opuściła.

Po śmierci ojca mama postanowiła, że duże mieszkanie to dla niej za dużo. Po pierwsze, wszystko przypominało jej tatę, po drugie, trudno było utrzymać czystość, po trzecie, wysokie opłaty. Dlatego mama przeniosła się do mieszkania po babci, a trzypokojowe wystawiła na sprzedaż. Po transakcji część pieniędzy zatrzymała, a resztę podzieliła równo między nas.

Dla mnie i męża była to miła niespodzianka. Mogliśmy wziąć kredyt hipoteczny, na który długo się wahaliśmy. Siostra była jednak niezadowolona, jak zwykle.

– Irena nie ma ani dzieci, ani kota, a dajesz jej tyle samo co mnie. Czy o swoich wnukach już zapomniałaś?

– Nie zapomniałam, ale mam dwie córki, między którymi równo podzieliłam pieniądze. Mogłam w ogóle nie sprzedawać mieszkania, wtedy nikt by nic nie dostał – spokojnie odpowiedziała mama, przyzwyczajona do wiecznych pretensji Anny.

– Mogłaś nie sprzedawać, tylko oddać je nam. Mam dwoje dzieci, będziemy musieli brać kredyt, żeby powiększyć mieszkanie. A gdybyś oddała mi pieniądze, nie musielibyśmy się tak gimnastykować.

– Jeszcze raz: mam dwie córki…

– Tak, tylko jedną wyraźnie kochasz bardziej!

Rozmowa skończyła się histerią Anny, która nie chciała niczego słuchać. Jej zdaniem, skoro ma dwoje dzieci, a ja żadnego, to decyzja mamy powinna być oczywista – przekazać wszystko siostrze.

– Ale jeśli nie obchodzi cię los wnuków, to więcej do ciebie nie przyjadą. Poczekaj, aż twoja ukochana Lereczka urodzi! – rzuciła siostra, trzaskając drzwiami.

A ja niedługo zostanę mamą. Za jakieś siedem miesięcy. Chciałam od razu podzielić się tą nowiną, ale Anna była bardziej zainteresowana wyjaśnianiem spraw.

Najbardziej mi żal nie mamy, która już się przyzwyczaiła do jej „specjalności”, ale moich siostrzeńców, których może wychować taka niestabilna emocjonalnie matka. Na razie są mali i nie zauważają, ale dzieci rosną.