Zrobiliśmy skromne wesele. Przyjechali tylko najbliżsi i sąsiedzi. Teściowa podarowała najwięcej pieniędzy. Potem wstał teść i zaczął przemowę

Kiedy studiowałam na uniwersytecie, przyjaciółka zaprosiła mnie na swoje wesele. Na początku nie chciałam jechać, bo trzeba było pojechać do innego miasta, ale nalegała i w końcu się zgodziłam. Okazało się, że to była dobra decyzja.

W tamtym czasie studiowałam w innym mieście, więc nie miałam możliwości poznać przyjaciół pana młodego. Był świadkiem na ślubie, a ja byłam jedynie druhną panny młodej. Na początku nie zwróciłam na niego uwagi, ale potem podczas jednego z konkursów zderzyliśmy się czołami. Tak zaczęła się nasza rozmowa.

Na weselu śmialiśmy się i bawiliśmy. Pod koniec wieczoru wszyscy pojechaliśmy do klubu nocnego. Już nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, ale rano obudziłam się w jego mieszkaniu. Może ktoś powie, że to lekkomyślne, ale on tak nie pomyślał. Zaproponował kawę, zjedliśmy śniadanie, a on odwiózł mnie do domu. Umówiliśmy się na spotkanie za trzy godziny.

O umówionej porze byłam już w domu, gdzie odbywało się poprawiny wesela. Czekał tam na mnie. Podszedł do mnie i zachowywał się tak, jakbyśmy się spotykali od dawna, a nie znali dopiero od dziesięciu godzin. Tego dnia też się świetnie bawiliśmy, śmialiśmy. Pod koniec wieczoru postanowiliśmy się trochę przejść we dwoje i spokojnie wyszliśmy. Poszliśmy nad rzekę. Było lato, więc woda w rzece była ciepła. Postanowiliśmy trochę popływać.

Potem siedzieliśmy nad brzegiem rzeki. Zaczęliśmy się spotykać i tak się stało, że już po miesiącu dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. Byłam w rozpaczy, miałam tylko 19 lat, nadal studiowałam, a ojca dziecka znałam krótko. Kiedy mu o tym powiedziałam, odpowiedział, że się pobierzemy. Sama wątpiłam, czy to dobry pomysł, i dla mnie, i dla niego. Ale dla dziecka zdecydowaliśmy się wziąć ślub.

Nie było dużego wesela, zaprosiliśmy tylko najbliższych krewnych i przyjaciół, i spędziliśmy wieczór w rodzinnym gronie. Teściowa podarowała nam najwięcej pieniędzy. Ojciec męża obiecał, że zawsze będą nam pomagać, jak tylko będą mogli. Miałam szczęście do rodziny męża. Przyjęli mnie jak córkę. Pięć miesięcy po ślubie urodziła się nasza córka. Byliśmy szczęśliwi. Co dziwne, żyliśmy w zgodzie, nie kłóciliśmy się, bardzo go kocham, on mnie również. Teraz wszystko jest po prostu cudowne. Mieszkamy osobno od rodziców, skończyłam studia zaocznie, w naszej rodzinie panuje spokojna atmosfera. Teraz znów będę mamą. Kiedy mąż się dowiedział, był szczęśliwy i nie krył swojej radości.

Chciałabym powiedzieć tym parom, które są krótko razem i znajdują się w podobnej sytuacji – nie bójcie się. Kiedy urodzi się wasze maleństwo, wszystkie wątpliwości i problemy znikną, a wasz cud jeszcze bardziej was do siebie zbliży.