Z mężem przeżyliśmy 11 lat, doczekaliśmy się dwójki dzieci, syna i córki. Wydawało się, że mieliśmy wszystko – mieszkanie, samochód. Mąż mnie kochał i dzieci również. Jeśli trzeba było pomóc w domu, zawsze był gotów, wychodził z dziećmi na spacer, dawał mi prezenty.
Wydawałoby się, czego mogło mi jeszcze brakować?… Ale nigdy go naprawdę nie kochałam. Owszem, na początku było zauroczenie, pierwsze dziecko było wyczekiwane, drugie przyszło niespodziewanie, ale również kochane. Szanuję męża za to, ile zrobił dla rodziny. Ale brakowało mi prawdziwych emocji względem niego.
I zakochałam się.
Był młodszy ode mnie o trzy lata. Poznaliśmy się przypadkiem, gdy wracałam z pracy przez skwer. Co skłoniło go, by mnie zagadać? Spodobał mi się od razu. Zostawił mi swój numer telefonu:
– Zadzwoń, jeśli będziesz miała ochotę.
I zadzwoniłam. I tak to się zaczęło. Podwójne życie. Na początku czułam wyrzuty sumienia, ale im bardziej się zakochiwałam, tym ciszej mówiło we mnie sumienie. Spotykaliśmy się u niego w mieszkaniu, czasami chodziliśmy do parku lub kawiarni w innej dzielnicy, by nie spotkać znajomych.
Mąż chyba zauważył zmiany w moim zachowaniu, bo powiedział pewnego razu, że stałam się jakaś inna. Rzeczywiście, zaczęłam bardziej się stroić, lepiej wyglądać. Tłumaczyłam, że to dla pracy, żeby klienci mieli do mnie większy szacunek.
Minęło pół roku. Rozdarta między rodziną a kochankiem, zaczęłam oddalać się od męża. Przestał mnie interesować. Próbował coś zmienić, dawał prezenty, zapraszał gdzieś, ale było mi to obojętne. Miałam tylko jedno pragnienie – mojego kochanka.
Zaczęliśmy się kłócić z mężem coraz częściej. Z dawnej bliskości i porozumienia nie zostało ani śladu.
– Masz kogoś? – zapytał kiedyś.
– Tak, mam. – sama nie wiem, czemu to powiedziałam.
– Odejdź, dzieci zostaną ze mną.
Co mną kierowało w tamtej chwili? Spakowałam rzeczy i pojechałam do mojego kochanka. Zapukałam do jego drzwi, zobaczył moje walizki i, muszę przyznać, był bardzo zdziwiony.
– Przyjechałam do ciebie mieszkać. – powiedziałam.
– Co? Po co? Przecież masz rodzinę.
– Powiedziałam im wszystko, teraz będę mieszkać z tobą.
– Przykro mi. – powiedział z uśmiechem, – ale nie potrzebuję cię.
– Jak to? Mówiłeś, że mnie kochasz, spotykaliśmy się tyle czasu, było nam dobrze razem.
– Tak, było dobrze, ale wygodnie jest spotykać się z mężatką – zero zobowiązań, żadnych wymagań. Po co odeszłaś z domu? Wróć do niego! Jeśli chcesz, możemy się nadal spotykać jak wcześniej, bez zobowiązań. Tobie dobrze, mi dobrze. – Uśmiechał się.
Odeszłam stamtąd jak zbity pies. Rozbito moją iluzję miłości. Straciłam rodzinę, zdradziłam nie tylko męża, ale też swoje dzieci.
Nie wiem, jak mam ich przeprosić. Mieszkam teraz u przyjaciółki. Każdego dnia płaczę. Zrozumiałam, że mąż był jedyną bliską mi osobą, ale nie wiem, jak spojrzeć mu w oczy, nawet jeśli mnie wybaczy.