Tak się złożyło, że po ślubie mieszkamy z mężem i dzieckiem w domu jego rodziców. Dom jest ładny, duży, miejsca dla wszystkich wystarcza. Teściowa nigdy się do mnie nie przyczepiała, nie wtrącała się w nasze relacje ani w wychowanie dziecka. Ale mimo to zawsze marzyłam o własnym mieszkaniu.
Nasze pensje nie są wysokie. Mąż pracuje w fabryce, ja jestem pracownicą biurową. Kiedy tylko próbowaliśmy odłożyć na cokolwiek, od razu coś się działo. Odkładane pieniądze były wykorzystywane i wydawane. W takim tempie własne mieszkanie to marzenie odległe. Wynajmować mąż nie chciał, uważał to za niepotrzebne marnowanie pieniędzy.
To, że wujek zapisał mi swoje eleganckie mieszkanie w centrum miasta, było bardzo smutnym prezentem. Wujka kochałam i szczerze za nim tęsknię. Adoptowana córka jego drugiej żony, po ogłoszeniu testamentu, zażądała ode mnie zwrotu pieniędzy, które wydała na pochówek ojczyma.
Takiej sumy nie mieliśmy z mężem, uratowali nas teściowie. Pożyczyli nam 5 tysięcy, mówiąc, że nie musimy oddawać:
– W końcu jesteśmy jedną rodziną!
Powoli zaczęłam przygotowania do przeprowadzki. Trzeba było wywieźć rzeczy z mieszkania, posprzątać i przykleić nowe tapety w jednym z pokoi – na pokój dziecięcy. Kiedy mąż opiekował się córką, ja i teściowa zajmowałyśmy się tym wszystkim.
Wszystko szło dobrze, dopóki nie przyszło do wyboru tapet. Rozwinęłam rolkę z motylkami i zaczęłam dokładnie ją oglądać, zastanawiając się, czy będzie ładnie wyglądać i czy spodoba się córce.
Widząc rolkę w moich rękach, teściowa od razu powiedziała:
– Nie, Diano, takich tapet nie potrzebujemy. Chcę coś w zielonych tonacjach. Jasna zieleń będzie idealnie pasować do zasłon mojej mamy.
Spojrzałam zdziwiona na teściową:
– To do pokoju córki – wyjaśniłam.
– Przecież niedawno robiłaś remont w pokoju dziecinnym – zdziwiła się teściowa.
– Tak, w waszym domu. A te tapety są do mieszkania – wyjaśniłam.
– Zamierzasz tam zamieszkać?
– Tak. Jak tylko przykleimy tapety, od razu się wprowadzimy – uśmiechnęłam się. – Od dawna marzyłam o własnym kącie! Oczywiście możemy się przeprowadzić już teraz, ale chciałabym wprowadzić się do gotowego mieszkania.
Tapet nie kupiłyśmy – teściowa jakby posmutniała po moich słowach i szybko wróciła do domu, pod wymyślonym pretekstem.
Do domu wracaliśmy w całkowitej ciszy. Nawet po wejściu do domu teściowa od razu udała się na górę. Włączyłam komputer i zaczęłam pokazywać córce tapety, które wybrałam – te z motylkami. Córka poprosiła, żebyśmy oglądały dalej i zaczęłyśmy przeglądać katalog.
Wieczorem, przed kolacją, teściowie wezwali syna na „poważną rozmowę”. W zasadzie, z zachowania teściowej, domyślałam się, o co może chodzić. Dlatego temat, który poruszyli podczas kolacji, nie zaskoczył mnie.
– Kochanie, zostaniemy z córką tutaj, a mama i tata przeprowadzą się do mieszkania. Przecież chciałaś mieszkać osobno? No to będziemy. I nie będzie trzeba pakować i rozpakowywać rzeczy. Sama wiesz, że jedna przeprowadzka to jak dwa pożary i powódź – powiedział mi z uśmiechem mąż.
– Diano, naprawdę. Też jesteśmy już zmęczeni waszym towarzystwem. Chcielibyśmy na starość pożyć w ludzkich warunkach – poparła go teściowa.
Zastanawiałam się, jak odmówić, żeby nikogo nie urazić. Własny kąt to jednak własny kąt. Tam będę gospodarzyć po swojemu. A w domu teściowej nawet mebli nie mogę ustawić tak, jak bym chciała.
– Czyli tak chcesz się nam odwdzięczyć za wszystko, co dla ciebie zrobiliśmy? Synu, dziś się przeprowadzacie. I nie zapomnijcie zwrócić pieniędzy. Bo widzę, że twoja żona ma problemy z pamięcią – zupełnie nie pamięta o dobrych uczynkach – teściowa wstała od stołu i poszła do siebie.
– Diano, w czym problem? Jaka to różnica, gdzie będziemy mieszkać? I tu, i tam będziemy sami. Ty i mama nie będziecie sobie wchodzić w drogę. Poza tym mieszkanie pozostanie twoją własnością – nikt cię nie zmusza do przekazania nieruchomości. Mama zawsze marzyła, żeby mieszkać w mieszkaniu. Czy trudno ci pójść jej na rękę? – zaczął mąż. – Poza tym nie mamy teraz pieniędzy. Czym mielibyśmy oddać?
Pod naciskiem męża zgodziłam się. Teściowie pakują rzeczy. A ja siebie przeklinam za brak stanowczości. Co ciekawe, gdy tylko zgodziłam się na ustępstwo w sprawie mieszkania, dług został nam wielkodusznie darowany. Sprzedałam swoją marzenie teściowej, a zamiast wdzięczności słyszę tylko pouczenia, że do ich sypialni nie mamy prawa wchodzić – mąż wspomniał, że moglibyśmy tam zamieszkać po ich wyprowadzce.
Teściowa zażądała, żebym oddała jej oba komplety kluczy do mieszkania. A kluczy do domu oddać nam nie zamierza – to przecież ich dom, będą sprawdzać, jak tu mieszkamy. Wiem, sama jestem winna. Ale gdyby nie ten dług… Trzeba było pożyczyć od obcych ludzi albo wziąć kredyt. Nie ma nic gorszego niż próba odmowy krewnym, którym jest się winny pieniądze.