Chcę rozwodu, ale moi rodzice są temu przeciwni, bo Filip stał się dla nich jak rodzony syn. Nie wiem, co mam robić — żyć z mężem dla świętego spokoju rodziców, czy jednak odważyć się na rozwód, chociaż nie mam dokąd pójść, bo tata powiedział, że mnie z powrotem nie przyjmie

Długo nie mogłam wyjść za mąż, nie trafiałam na mężczyznę, z którym nie bałabym się związać życia. Aż tuż przed trzydziestymi urodzinami poznałam Filipa. Był w moim wieku, nigdy wcześniej nie był żonaty. Wydawało mi się, że to przeznaczenie. Byłam zachwycona jego manierami, podejściem do życia i do mnie samej.

Moi rodzice, w przeciwieństwie do mnie, mieli wątpliwości — czy to na pewno odpowiedni kandydat, bo wydawał im się mało ambitny, cichy, a co najważniejsze — niebogaty. Pochodzę z dość zamożnej rodziny. Filip nie wnosił ze sobą żadnego „posagu”: był sierotą wychowywaną przez dziadków. Dopiero niedawno odziedziczył po nich mieszkanie, a wcześniej nie miał nic. Ale moi rodzice uznali, że powinnam wyjść za mąż, więc dali mu szansę zostać dobrym zięciem. Niedługo potem wzięliśmy ślub.

Zamieszkaliśmy z moimi rodzicami. Od razu wzięli się za Filipa. Tata zaproponował mu, żeby zrobił prawo jazdy, a potem nawet podarował mu samochód. Przyjął go do pracy w swojej firmie. Ojciec jest z niego bardzo zadowolony, mówi, że Filip przyszedł do naszej rodziny „nijaki”, a teraz ma przed sobą wiele perspektyw i dążeń. Mama również go uwielbia, a on traktuje ją jak własną matkę, bo swojej prawie nie pamięta.

Dwa lata temu zmarli dziadkowie Filipa, zostawiając mu mieszkanie. Zrobiliśmy tam remont i się przeprowadziliśmy. Wszystko zmieniło się po tym, jak urodziłam córkę. Było mi ciężko, mąż cały czas był w pracy. Powtarzałam Filipowi, że jestem zmęczona, ale to nic nie zmieniało. Wciąż wracał późno i był wykończony. Rozdzierał się między mną a pracą, a mój tata mówił mu: „Pracuj, nie zwracaj uwagi na kobiece fanaberie, wszystkie kobiety chcą tylko pieniędzy!”.

Mąż posłuchał ojca. Przez cały rok pracował bez wytchnienia, wracał do domu, zrzucał buty i padał na kanapę, czasem nawet bez kolacji. I tak bez ani jednego wolnego dnia. Było mi ciężko, ale nie myślałam wtedy jeszcze o rozwodzie. Jednak z czasem pojawiło się między nami tyle nieporozumień, że przestaliśmy się słyszeć.

Od trzech lat mieszkamy w tym mieszkaniu, córka zaraz tyle samo skończy, a ja nagle uświadomiłam sobie, że już nie kocham swojego męża. Cieszę się, gdy go nie ma w domu. Zaczęłam myśleć o rozwodzie, ale gdy powiedziałam o tym rodzicom, byli temu przeciwni, szczególnie tata.

Powiedział, że mają z Filipem dużo wspólnych spraw, a zięć stał się przez te lata jego prawą ręką i nigdzie go nie puści. Poradził mi, żebym się uspokoiła. I dopiero wtedy zrozumiałam, że Filip tak bardzo starał się przypodobać mojemu ojcu, że zupełnie zapomniał o mnie.

Nie mam już ochoty gotować mu obiadu ani troszczyć się o niego. Ale przecież kiedyś tak nie było. Nie rozumiem, jak w ciągu pięciu lat wszystko mogło się tak diametralnie zmienić.

Chcę rozwodu, a ojciec rozkazującym tonem mówi, żebym nie wymyślała, bo Filip jest mu teraz jak rodzony syn i nie pozwoli go skrzywdzić. Nie wiem, co mam robić — żyć z mężem dla świętego spokoju rodziców czy jednak odważyć się na rozwód, chociaż nie mam dokąd pójść, bo ojciec powiedział, że nie przyjmie mnie z powrotem.