Aleksander ożenił się z dziewczyną z wielodzietnej rodziny. Sam był jedynakiem, ale wyrósł na porządnego i życzliwego człowieka. Jego mama nie mogła się nim nacieszyć. W życiu prywatnym nie miała szczęścia – ojciec Aleksandra zniknął z jej życia zaraz po tym, jak dowiedział się, że spodziewają się z Antoniną dziecka. Od tego czasu już go więcej nie widzieli.
Tosia samotnie wychowywała syna, który rósł na bardzo bystrego chłopca. Ale Antoninie nie było łatwo. Chcąc wynagrodzić mu brak ojca, starała się zapewnić mu nie tylko to, co konieczne, ale też od czasu do czasu go rozpieszczała – kupując ładne prezenty czy modne ubrania.
Syn dorósł, zdobył dobre wykształcenie, dobrze mu się wiodło w pracy, zarabiał tyle, że można już było myśleć o założeniu rodziny!
Gdy Antonina dowiedziała się, że wybranka jej syna ma jeszcze trzy młodsze siostry i małego braciszka, a do tego rodzina ledwie wiąże koniec z końcem, mocno się zaniepokoiła. Lena była najstarsza z rodzeństwa.
– Synku, my też nie jesteśmy bogaci. Oczywiście nie mam nic przeciwko dużym rodzinom, ale boję się, że spadnie na ciebie obowiązek pomagania krewnym twojej żony.
– Mamo, żenię się z Leną, a nie z całą jej rodziną. I nic się nie stanie, jeśli pomożemy trochę dzieciakom!
– No dobrze, synku, to twoje życie. Tylko żeby ci potem nie weszli na głowę.
Wesele się odbyło. I mama, jakby przeczuwała…
Na początku Aleksandrowi i Lenie wszystko się układało. Antonina zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie pomyliła się co do dziewczyny. Mieszkali razem – młodzi postanowili nie brać kredytu, Aleksander dobrze zarabiał, mieli trochę odłożyć, mama obiecała dołożyć i kupić im mieszkanie.
Nie chcieli wynajmować, miejsca było dużo w trzypokojowym mieszkaniu, które Antonina odziedziczyła po rodzicach. Tak żyli! Lena była nauczona pracy domowej, od małego wszystko robiła sama – prała, gotowała, sprzątała i opiekowała się młodszym rodzeństwem, kiedy mama pracowała.
Ale Aleksander zaczął zauważać, że żona coraz częściej znika u rodziców. Raz zawieźć siostrę na zajęcia, raz odrobić lekcje z drugą, innym razem brat zachorował – nie ma go z kim zostawić. Mama w pracy, a ojciec? Ten tylko leży na kanapie i rozmyśla o „ważnych” sprawach!
Raz Lena poszła – Aleksander zrozumiał. Drugi raz – też jeszcze nic nie mówił. Ale potem zaczął okazywać niezadowolenie. Dobrze, że mieszkali z mamą – to ona gotowała kolacje, bo żona wiecznie zajęta. Młody mężczyzna co wieczór siedział sam, czuł na sobie współczujące spojrzenia matki i wiedział, co myśli:
– A nie mówiłam, synku?
Ale Antonina milczała – wiedziała, że synowi już i tak jest trudno. Po ślubie minęło niewiele czasu, a sytuacja już się zaostrzyła. Aleksander nie potrafił tego wszystkiego powiedzieć żonie wprost. Próbował kilka razy coś zasugerować, ale Lena od razu zaczynała płakać:
– Braciszek chory, jak on sam sobie poradzi? Siostry jeszcze za małe, nie poradzą sobie bez pomocy.
Aleksandrowi było żal żony, ale też sam nie wiedział, jak dalej żyć. Niby żonaty, a żony ciągle nie ma w domu. Przez rodzinę nie mogła nawet znaleźć pracy – a przecież marzyli o własnym mieszkaniu. On pracował, ale z pomocą żony szybciej by to szło!
A potem – coraz gorzej. Lena raz poprosiła o pieniądze – siostrze pilnie potrzebna kurtka, bo wyrosła ze starej, a mama nie ma za co kupić. No trudno – Aleksander się zgodził. Nie był przecież sknerą, rozumiał. Ale potem posypało się…
To kurtka, to buty, to składka na szkołę. Kwoty niby niewielkie, ale jak regularnie sięga się do oszczędności, to marzenia o mieszkaniu zaczynają się oddalać. W końcu Aleksander nie wytrzymał i zapytał żonę wprost:
– Kochanie, a nie sądzisz, że twój tata – mój teść – powinien sam utrzymywać swoje dzieci?
– Ale przecież wiesz, że tata nie ma pracy, nie może nic znaleźć…
– A dlaczego twoja mama potrafiła znaleźć dwie prace, a twój tata zna tylko drogę z kuchni na kanapę? Ożeniłem się z tobą, a nie z całą twoją rodziną! A co będzie dalej? Dzieci przyjdą, nie uzbieramy na mieszkanie. Mama się nie wtrąca, ale jej też należy się odpoczynek. I proszę, nie płacz – ja muszę myśleć o naszej rodzinie. Nie jestem skąpy, ale wszystko ma swoje granice!
Lena zrozumiała, że znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Wiedziała, że ojciec raczej nie zacznie nagle dbać o rodzinę – jego „poszukiwania pracy” trwały od lat i nic z tego nie wynikało. Ani pieniędzy, ani pomocy w domu.
Z drugiej strony – serce jej się krajało, gdy myślała o mamie, siostrach i braciszku. Ale i męża nie chciała stracić. Gdyby nie ten rodzinny ciężar, gdyby nie te kłótnie – byliby naprawdę szczęśliwi.
Lena była z natury bardzo dobrą dziewczyną. Aleksander – porządnym mężem. Można go było zrozumieć. Co zrobić – nie wiedziała. Ale postanowiła przede wszystkim porozmawiać z mamą, choćby to było bardzo trudne. Lena zdecydowała się pójść do pracy. Nie chciała już codziennie biegać do rodziców. Niech ojciec wstanie z kanapy i wreszcie zacznie dbać o swoją rodzinę sam!