Po wypisie ze szpitala wróciłam z dzieckiem do domu taksówką. Mąż, wróciwszy wieczorem z pracy, podszedł do łóżeczka i z pogardą zapytał: – Czyje to dziecko? Mało nie upadłam na miejscu. Głośno odpowiedziałam: – Powtarzam jeszcze raz, to twoje dziecko. Jeśli masz wątpliwości, zrobimy test DNA

Przyjechawszy taksówką do domu, Anna była pełna mieszanych uczuć. Życzliwy taksówkarz doradził jej, żeby była silna, aby nie zaszkodzić małemu dziecku, które urodziła zaledwie pięć dni temu.

W mieszkaniu było cicho i pusto. Wyglądało na to, że mąż jeszcze nie wrócił. Anna nakarmiła syna i położyła go spać, a sama zajęła się obowiązkami domowymi, próbując odwrócić uwagę od nieprzyjemnych myśli.

Pod wieczór Stefan wrócił do domu. Trochę chwiejąc się, wszedł do salonu, gdzie zobaczył swoją żonę z twarzą czerwoną od płaczu.

Anna od razu zauważyła, że Stefan był nietrzeźwy. Nie miała ochoty na kłótnię, bo wiedziała, że nie zrobiła nic złego. Ale mąż nie zamierzał wszczynać awantury. Chwiejąc się, podszedł do łóżeczka i bez słowa usiadł na podłodze obok.

Anna była obok, bo pamiętając o nienawiści, którą widziała w jego oczach wcześniej, bała się o dziecko. Coś mogło przyjść mu do głowy. Ale on po prostu patrzył na dziecko przez dziesięć minut. Potem podniósł się, trzymając się łóżeczka, i zapytał:

– Czyje to dziecko?

Anna omal nie upadła na miejscu. Jak on śmie zadawać jej takie poniżające pytanie? Przecież widział, jak trudno przyszło jej noszenie i urodzenie tego długo wyczekiwanego dziecka. Była pełna szczęścia, mimo trudności z ciążą i ciągłych wizyt w szpitalach, a teraz to…

Gdyby miała dokąd pójść, od razu by się spakowała i wyjechała, ale rodzice Anny mieszkali na drugim końcu kraju, a mieszkanie kupili razem ze Stefanem.

Z trudem zachowując resztki opanowania, powiedziała:

– Jarosław to twoje dziecko. Jeśli masz wątpliwości, zrobimy test DNA, ale po takim upokorzeniu, nie mamy już wspólnej drogi…

– Dobra, czemu od razu się denerwujesz? Po prostu, jak zobaczyłem chłopca, pomyślałem: „No naprawdę, kopia sąsiada. Dowcipy się zmaterializowały” – zachichotał szyderczo.

Anna oburzona spojrzała na Stefana i pomyślała: „Jak mogłam nie zauważyć, że on jest taki… Czy naprawdę ten dobry i uważny mąż, jakiego kiedyś znałam, to tylko złudzenie?”. Na głos powiedziała:

– Powtarzam jeszcze raz, dziecko jest twoje. Jeśli masz wątpliwości, zrobimy test i…

W tym momencie Jarosław się obudził i zaczął płakać, domagając się jedzenia. Młoda mama, odsuwając nieporadnego ojca, podbiegła do dziecka i wzięła je na ręce.

– Cichutko, malutki, mama jest tutaj.

Dotknąwszy pieluszki, Anna zdecydowała się ją zmienić. Kiedy zdjęła starą, Stefan nagle podbiegł z tyłu i złapał dziecko za nogę. Anna, przerażona o syna, próbowała odepchnąć męża, ale on, trzymając ją jedną ręką, uważnie przyglądał się białej znamionce nad kostką.

– Widzisz! – zawołał Stefan. – Ma znamionko na nodze, dokładnie takie jak ja. Zobacz! – krzyknął z entuzjazmem, podwijając spodnie do kolan.

– Wiem, nie musisz pokazywać – odpowiedziała spokojnie Anna. – Puść go, przestań krzyczeć – straszysz go, – odepchnęła męża i, uspokojona, kontynuowała zmianę pieluszki.

– Ale dlaczego syn jest taki jasny? W ogóle nas nie przypomina, bardziej wygląda jak… – przerwał, obracając się i napotykając zasmucone spojrzenie żony. Stefan ze wstydem opuścił wzrok, po czym zaczął gorąco błagać Annę o przebaczenie.

Anna nie spieszyła się z wybaczaniem mężowi, przypominając sobie poranną „przygodę”. Było jej trudno ponownie rozmawiać z człowiekiem, który tak lekkomyślnie potraktował swoją rodzinę w tak ważnym momencie ich życia. Ale potem, trochę się uspokoiwszy, powiedziała:

– Dziś dzwoniłam do twojej ciotki, żeby dowiedzieć się, czy ktoś w waszej rodzinie był jasnowłosy. Dziwne, że jeszcze jej nie powiedziałeś o narodzinach syna. Przecież to jedyna krewna, jaka ci została – spojrzała na Stefana z wyrzutem, a potem kontynuowała: – Twoja matka miała siostrę, która przypomniała sobie, że wasza babcia była rosłą blondynką o niebieskich oczach. Mogłeś sam o to zapytać, – rzuciła ostro do męża.

Po pewnym czasie Anna pogodziła się z mężem. Ale nieprzyjemny osad pozostał na całe życie.

Stefan, jednak, więcej już tak się nie zachowywał i nie mógł nacieszyć się synkiem: długo bawił się z nim po pracy, karmił go, bawił się z nim, a znajomym z dumą mówił:

– To mój syn.