Zakochałam się w nim jeszcze w czasach studiów. Można powiedzieć, że była to miłość bezwarunkowa – głupia i ślepa. A kiedy w końcu zwrócił na mnie uwagę, całkowicie straciłam głowę. Stało się to kilka lat po ukończeniu studiów, kiedy znaleźliśmy się w tej samej firmie. Mieliśmy ten sam zawód, więc to dość częste. Ale ja sądziłam, że to przeznaczenie.
Wydawało mi się, że on jest moim wymarzonym mężczyzną. W młodości zupełnie nie przerażało mnie to, że miał już żonę. Sama nie byłam jeszcze zamężna i nie wiedziałam, jak to jest, gdy małżeństwo się rozpada. Dlatego nie czułam wstydu, kiedy Dawid postanowił zostawić dla mnie swoją żonę. Kto by pomyślał, że przyniesie mi to tyle smutku? Mówią prawdę: na cudzym nieszczęściu szczęścia się nie zbuduje.
Kiedy mnie wybrał, byłam po prostu niewyobrażalnie szczęśliwa i mogłam mu wybaczyć wszystko. Prawdę mówiąc, w codziennym życiu wcale nie był takim księciem, na jakiego wyglądał publicznie. Musiałam ciągle zbierać jego rzeczy z całego mieszkania, naczynia uparcie odmawiał myć. Cały dom spoczywał na moich barkach. Ale wtedy mi to nie przeszkadzało.
O swojej poprzedniej żonie zapomniał dość szybko. Nie mieli dzieci, a do ślubu – jak się okazało – zmusili go jej rodzice. Ale ze mną wszystko miało być inaczej – tak mi mówił.
Moje szczęście trwało krótko, bo wkrótce zaszłam w ciążę. Na początku Dawid był bardzo szczęśliwy, że zostanie ojcem. Nawet zorganizowaliśmy rodzinne przyjęcie z tej okazji. Wszyscy życzyli nam miłości i zdrowia dla dziecka. Ten wieczór do dziś pozostaje jednym z najlepszych wspomnień. Nigdy tego nie żałuję. Ale od tego momentu moja ślepa miłość zaczęła zanikać.
Im większy stawał się mój brzuch, tym rzadziej widywałam Dawida. Kiedy przeszłam na urlop macierzyński, spotykaliśmy się tylko późnymi wieczorami. Coraz częściej się spóźniał, uczęszczał na firmowe imprezy. Na początku tego nie komentowałam, ale szybko zaczęło mnie to męczyć. Coraz trudniej było mi zajmować się domem. Już nie mogłam się tak łatwo schylać, by podnosić porozrzucane skarpetki.
W tym okresie coraz częściej myślałam, czy nie podjęliśmy zbyt pochopnej decyzji o dziecku.
Wiedziałam, że uczucia z czasem słabną, ale nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko. Dawid wciąż przynosił mi kwiaty i czekoladki, ale ja wolałam, żeby po prostu był obok.
Z czasem stało się jasne, że Dawid nie chodzi na te firmowe spotkania bez powodu. Koleżanki w biurze plotkowały, że do naszego działu dołączyła nowa, młoda pracownica. Wcześniej brakowało nam personelu, a gdy ja poszłam na urlop macierzyński, sytuacja stała się krytyczna. Ot, ironia losu.
Nie było pewności, że to właśnie ona, ale byłam pewna, że mąż miał kogoś innego. Nagle stracił cały swój wolny czas. Praca, spotkania biznesowe, kolejne imprezy, których „nie da się opuścić”. Pewnego razu znalazłam w jego marynarce kartkę z życzeniami podpisaną nieznanymi mi inicjałami. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale odłożyłam ją z powrotem i postanowiłam udawać, że nic nie wiem.
Było mi strasznie, zostając sama w siódmym miesiącu ciąży, a mąż coraz częściej mówił, że jestem nerwowa. Każda kłótnia kończyła się jego zrezygnowanymi westchnieniami. Nie wiem jak, ale zrozumiałam, że jeśli zacznę rozmowę o zdradzie, to naprawdę zostanę sama. Strach przed utratą męża był tak silny, że nie mogłam myśleć o niczym innym. Jest takie przekonanie, że jeśli czegoś bardzo się boisz, to na pewno się to wydarzy.
Dawid, choć troszczył się o mnie, wcale nie był ideałem. Najgorsze słowa, jakie usłyszałam w życiu, brzmiały: „Nie jestem jeszcze gotowy na dziecko” i „Mam kogoś”. Nie pamiętam dokładnie, jak mi to powiedział, ale wtedy miałam wrażenie, że oszaleję.
Nie spodziewałam się, że znajdę w sobie siłę, by złożyć pozew o rozwód. Chyba on też się tego nie spodziewał. Tak samo jak tego, że następnego dnia wyrzucę jego rzeczy za drzwi. Wtedy cieszyłam się, że wynajmowaliśmy mieszkanie i nie musieliśmy go dzielić.
– A co z dzieckiem? Pomyśl o nim! Jak go utrzymasz?
– Jakoś sobie poradzę. Znajdę pracę zdalną. Poza tym rodzice od dawna oferowali mi pomoc. Mama zawsze mówiła, że jesteś zbyt wolnomyślny, trzeba było jej słuchać.
Może to odpowiedzialność za syna dodała mi odwagi. Sama nigdy bym się nie wycofała, ale zrozumiałam, że nie chcę wychowywać dziecka w takiej rodzinie.
Jego zdrada była ciosem tak niskim, że nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Miałam wrażenie, jakby ktoś zdjął mi klapki z oczu.
Pierwsze miesiące po rozwodzie, w tym poród, były bardzo trudne. Wróciłam do domu rodziców, którzy byli szczęśliwi, zwłaszcza z powodu wnuka. Nie mogę powiedzieć, że nie tęskniłam za Dawidem, ale starałam się o nim nie myśleć. W głębi duszy wiedziałam, że postąpiłam słusznie i mogę dać synowi wszystko, czego potrzebuje.
Kiedy tylko odzyskałam siły, zaczęłam szukać pracy. Wcześniej sporadycznie wykonywałam tłumaczenia prawnicze, teraz robiłam to w domu. Oczywiście były miesiące, kiedy nie przynosiło to dochodu, ale wtedy pomagali mi rodzice. Szybko zdobyłam stałych klientów i nie potrzebowałam już wsparcia.
Syn rósł szybko, lata mijały niezauważenie. Pewnego dnia zrozumiałam, że potrzebuje własnego pokoju. Rodzice nie chcieli nas wypuszczać, ale chciałam stworzyć nam przestrzeń. Potrzebowałam biura, a on – miejsca do nauki. Wtedy mogłam już pozwolić sobie na wynajem mieszkania.
Od tego momentu wszystko zaczęło się układać. Przedszkole zastąpiła szkoła, pierwsza klasa – piąta, a ja po latach znów poczułam szczęście i wolność. I nagle, jakby znikąd, pojawił się on.
Miasto mamy średniej wielkości, a w naszej branży wszyscy się znają. Dawid szybko znalazł moje biuro. Okazało się, że żałuje wszystkiego. Przekonywał, że był młody i głupi, że żałuje, że nie zna własnego syna. Chciał się z nim spotkać.
Zgodnie z prawem nie miał do tego prawa. Wiem jednak, że jeśli naprawdę chce, znajdzie sposób, by dotrzeć do syna. Boję się o tym myśleć.
A może to moja kara za rozbicie jego pierwszego małżeństwa? Może powinnam przeprowadzić się do innego miasta?