I oto, po dwunastu latach rozłąki, ktoś głośno puka do drzwi. Otwieram i od razu zamieram. Przede mną stoi mój były mąż, a jego wygląd, delikatnie mówiąc, nie jest najlepszy. Przyszedł tylko po to, aby poprosić o powrót, bo jego zdrowie go zawiodło

W naszym życiu są ludzie, którzy najpierw wyrządzają szkody w młodości, a na starość zaczynają grać na litość sumiennych bliskich.

Z kimś takim spędziłam całe swoje życie. Wyszłam za mąż jeszcze na studiach. Dzieci pojawiły się zaraz po ich ukończeniu. Ale kiedyś z pracą po urlopie macierzyńskim nie było problemów, więc rodziłam jedno dziecko za drugim. Po pięciu latach znalazłam pracę w swoim zawodzie i wszystko potoczyło się jak u wszystkich.

Nie mogę powiedzieć, że przeżyliśmy z mężem wspaniałe lata, ale najlepsze, co mam z tego małżeństwa, to nasze dzieci. Teraz to już dorośli mężczyźni, na których mogę polegać w trudnych chwilach. Czego nigdy nie mogłam powiedzieć o ich ojcu.

Na początku wszystko było w porządku. Ale po kilku latach mąż zaczął się oglądać za innymi kobietami. W końcu dowiedziałam się, że to była dla niego norma od zawsze. Jednak synowie byli wtedy jeszcze bardzo mali, więc zdecydowałam, że dla ich dobra mogę przymknąć oko na jego zdrady. Tym bardziej że między nami już dawno nie było tego, co kiedyś. Wszystko jakoś przycichło i stało się mi obojętne.

Kiedy synowie poszli na studia, my z mężem staliśmy się dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Rozdzieliliśmy wspólne mieszkanie i z dopłatą kupiliśmy każdemu z nas po małym lokum. Dzieciom łatwiej było wytłumaczyć, dlaczego tak się stało.

Od tego momentu każde z nas poszło swoją drogą. W wieku pięćdziesięciu lat stałam się wolną i niezależną kobietą. To, jak potoczyło się życie mojego byłego męża, zupełnie mnie nie interesowało, ale przez dzieci i tak docierały do mnie różne plotki. Z nich jasno wynikało, że w jego życiu nie dzieje się nic dobrego. Tak minęło dwanaście lat osobno. Przez cały ten czas ani razu nie zapytał, jak się czuję i co u mnie słychać. Ale i ja tego nie potrzebowałam.

I oto, po tylu latach, ktoś głośno puka do drzwi. Otwieram i od razu zamieram. Przede mną stoi mój były mąż, a jego wygląd jest, delikatnie mówiąc, kiepski. W oczach nie ma już tego dawnego błysku.

Po chwili ciszy zaprosiłam go do środka. Na początku rozmowa się nie kleiła, ale potem jakoś zaczęliśmy rozmawiać.

Okazało się, że przyszedł prosić o wybaczenie i poprosić o powrót do rodziny. Moje zdziwienie nie miało granic. Mój były mąż nie był już tym samym człowiekiem, co kiedyś. Jego zdrowie bardzo się pogorszyło. Sam nie jest już w stanie funkcjonować – potrzebuje specjalnej diety i opieki.

Po naszej rozmowie nie byłam w stanie udzielić mu jednoznacznej odpowiedzi. Poprosiłam o czas do namysłu, bo jego pojawienie się i propozycja były dla mnie kompletnym zaskoczeniem.

I teraz siedzę i nie mogę dojść do siebie. Z jednej strony przeżyliśmy razem wiele lat. Z drugiej – przez ostatnie dwanaście lat zupełnie go nie interesowało, co się ze mną dzieje. Dlaczego więc ja teraz miałabym się przejmować jego sytuacją?!

Ale jednak się przejmuję!