Michała poznałam bardzo młodo. Uczyłam się w college’u, a on był starszym bratem mojej koleżanki. Wtedy wydawało mi się, że się zakochałam, więc kiedy zaproponował mi małżeństwo – zgodziłam się. Przy Michale czułam się spokojnie i pewnie. Wzięliśmy ślub kościelny. Po ślubie zamieszkaliśmy w mieszkaniu, które mężowi przekazali jego rodzice.
Od Michała biło poczucie stabilności i bezpieczeństwa, więc od razu zdecydowaliśmy się na dzieci. Najpierw urodziła się nasza piękna córka, a rok później synek. Cała strona finansowa spadła na barki męża. Praktycznie nie było go w domu, ponieważ ciężko pracował, aby zapewnić nam byt. Mnie było bardzo trudno z dwójką małych dzieci. Nie miałam za bardzo na kogo liczyć, bo moi rodzice mieszkali daleko, a mąż od rana do nocy był w pracy. Teściowie, choć byli już na emeryturze, nadal pracowali, więc mieli niewiele wolnego czasu.
A potem zaczęłam podejrzewać, że mój mąż ma inną kobietę. Nie mówił nic, ale ja to czułam. Staliśmy się sobie obcy, żyliśmy tylko dla dzieci. Przez lata spędzone na urlopie macierzyńskim zmieniło się bardzo wiele. Zmienił się mój wygląd, ale przede wszystkim – zmienił się mój wewnętrzny świat.
Stopniowo uświadomiłam sobie, że nie kocham już mojego męża i nie jestem gotowa spędzić z nim reszty życia. Jego uczucia do mnie również ostygły. Trzymały nas razem tylko dzieci. Ale one szybko rosną i doskonale wszystko rozumieją.
Niezwykle trudno było mi podjąć tę decyzję jako pierwszej, ale po roku wątpliwości odeszłam od męża. Jednak Michał, wydawało się, nawet się ucieszył, że podjęłam tę decyzję, bo sam nie miał odwagi mnie zostawić, choć tego chciał. Dzieci zostały ze mną. Przez jakiś czas mieszkaliśmy u moich rodziców, a potem przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania.
Wróciłam do pracy i zaczęłam zajmować się dokumentacją dla prywatnych przedsiębiorców w domu. Moje dochody wystarczały na życie dla mnie i dzieci. W końcu poczułam wolność, której tak bardzo mi brakowało. Szczerze mówiąc, nie żałuję rozwodu. To małżeństwo było błędem, ale zdałam sobie z tego sprawę zbyt późno. Oczywiście dzieci nie powinny cierpieć z powodu naszych błędów. One tak samo potrzebują zarówno mamy, jak i taty.
Na początku były mąż regularnie widywał się z dziećmi, zabierał je do siebie na weekendy. Nie rozstaliśmy się jako wrogowie – mogliśmy spokojnie przebywać w jednym pomieszczeniu i wspólnie podejmować decyzje dotyczące dzieci. Ale wszystko zmieniło się, gdy ponownie wyszłam za mąż. W pracy poznałam cudownego mężczyznę – Artura. On również był po rozwodzie, ale nie miał dzieci. Artur naprawdę był tym mężczyzną, na którego czekałam całe życie. Moje dzieci zaakceptował jak własne. A one, choć traktują go z szacunkiem, wciąż chcą widywać swojego ojca.
Michał zareagował na moje szczęście w dziwny sposób. Nie mówi nic wprost, ale znajduje różne powody, by nie widywać się z dziećmi. Myślę, że powodem jest to, że moje życie uczuciowe się ułożyło. Może nadal mnie kocha i po prostu jest zazdrosny? A może jest zły, że tak szybko znalazłam sobie nowego męża?
Ale ja nie czuję się winna. Nigdy nie zdradziłam męża, nawet w myślach. Uważam, że zasługuję na szczęście. Ale dlaczego nasze dzieci mają za to płacić? Dlaczego Michał nie rozumie, że nadal jest ich jedynym biologicznym ojcem?